Spowiedź alkoholika
Przez lata bezlitośnie sprawiałem ci ból,
Nie wiedząc co czynię, ku szczęściu lichwiarzy.
Nieprzytomny zasypiałem, oparty o stół,
Wśród cuchnącej cieczy z wymiotami na twarzy.
Budząc się wracałem; do siebie, do domu,
Słuchając twych wołań, pouczeń, lamentów.
Ty czerwona ze wstydu, nie mówiłaś nikomu,
Tylko porównywałaś mnie do ćwierćinteligentów.
A ja wciąż głuchy, omamiony alkoholem,
Do butelki się modląc, to był mój św. Franciszek.
Gorzej niż śmieć, rozstałem się z padołem,
Mówiłem ci; wybacz mi żono i ponosiłem kieliszek...
Przez lata bezlitośnie sprawiałem ci ból,
Nie wiedząc co czynię, ku szczęściu lichwiarzy.
Nieprzytomny zasypiałem, oparty o stół,
Wśród cuchnącej cieczy z wymiotami na twarzy.
Budząc się wracałem; do siebie, do domu,
Słuchając twych wołań, pouczeń, lamentów.
Ty czerwona ze wstydu, nie mówiłaś nikomu,
Tylko porównywałaś mnie do ćwierćinteligentów.
A ja wciąż głuchy, omamiony alkoholem,
Do butelki się modląc, to był mój św. Franciszek.
Gorzej niż śmieć, rozstałem się z padołem,
Mówiłem ci; wybacz mi żono i ponosiłem kieliszek...
0 komentarze:
Prześlij komentarz