Ze wszystkich najmniejszy
jest najmniejszy ze wszystkich, jest ostatni.
Ale nic mu nie mówicie; dajcie mu się bawić.
Jest drobniejszy niż inni, jest milczącym dzieckiem.
Ledwie może dosięgnąć piłki maleńkim bucikiem.
Bawi się przez chwilę, a potem szybko idzie w zapomnienie. Inni przechodzą z krzykiem, zdyszani ogromni
i prawie nigdy go nie zauważą, Uderza raz -
a potem po dłuższej chwili jeszcze raz,
a tamci się zwijają, skaczą, popisują, wrzeszczą.
Ogromna zgraja chłopców, rojna i rumiana.
Malec spogląda na nich wyblakłym spojrzeniem,
przysuwa małą stópkę i nie dosięga piłki.
Cofa się. Widzi ich. Zziajani
jakby się oderwali od wierzchołka góry,
jak grzmiąca masa głazów, co się toczy ze szczytu.
Ale z cichej doliny, znad brzegu rzeki,
maleńki chłopiec nie spogląda na nich.
Widzi odległą górę. Wierzchołki pienie wiatrów.
Zamyka oczy i słyszy
huk swoich własnych przeogromnych kroków, co dudnią o dzikie skaliste odłamy...
jest najmniejszy ze wszystkich, jest ostatni.
Ale nic mu nie mówicie; dajcie mu się bawić.
Jest drobniejszy niż inni, jest milczącym dzieckiem.
Ledwie może dosięgnąć piłki maleńkim bucikiem.
Bawi się przez chwilę, a potem szybko idzie w zapomnienie. Inni przechodzą z krzykiem, zdyszani ogromni
i prawie nigdy go nie zauważą, Uderza raz -
a potem po dłuższej chwili jeszcze raz,
a tamci się zwijają, skaczą, popisują, wrzeszczą.
Ogromna zgraja chłopców, rojna i rumiana.
Malec spogląda na nich wyblakłym spojrzeniem,
przysuwa małą stópkę i nie dosięga piłki.
Cofa się. Widzi ich. Zziajani
jakby się oderwali od wierzchołka góry,
jak grzmiąca masa głazów, co się toczy ze szczytu.
Ale z cichej doliny, znad brzegu rzeki,
maleńki chłopiec nie spogląda na nich.
Widzi odległą górę. Wierzchołki pienie wiatrów.
Zamyka oczy i słyszy
huk swoich własnych przeogromnych kroków, co dudnią o dzikie skaliste odłamy...
0 komentarze:
Prześlij komentarz